EroTabs - Najmocniejszy suplement na erekcję

Mocna erekcja EroTabs silna potencja

Karina

Codziennie jeżdżę do pracy tym samym autobusem z tymi samymi ludźmi. Wśród nich jest jeden latynos, wysoki i przystojny. Owego poranka znalazłam jedyne miejsce wolne obok niego, dlatego też się uśmiechnęliśmy i od tamtej pory mówimy sobie "cześć". Na tym koniec, nawet by mi do głowy nie przyszło podrywanie gościa, gdyż juz od lat jestem w związku... i to dość szczęśliwym.

Przez kilka tygodni go nie widywałam, bo brałam autobus wcześniejszy, żeby móc spokojnie iść na śniadanko przed pracą.
Potem skończyła się szkoła... ufff... mniej samochodów i można pospać te 15 minut dłużej. Pierwszego dnia jak zobaczyłam latynosa było to we wtorek rano. Fajnie wyglądał w podkoszulku bez rękawów, okularach przeciwsłonecznych i opalony. W roztargnieniu nie przywitałam go nawet uśmiechem, miejsc nie było więc sobie stałam naprzeciw niego czytając książkę.
 Latynos wysiada 2 przystanki wcześniej.  Tego dnia, wysiadając, przeszedł koło mnie i szepnął mi do ucha: "Jesteś piękna", przy czym prawie dotknął mojego ucha ustami. Przeszły mi ciarki po całym ciele! Nie wiedziałam co zrobić, gdzie się patrzeć i co powiedzieć. Na koniec nie powiedziałam ani słowa, dziękując w duszy że mam okulary przeciwsłoneczne na nosie i nie widać moich oczu!

Tego dnia myślałam o nim... o tym co powiedział... o tym co sobie myślał, kiedy tak stałam prawie na wyciągniecie jego ręki. Przyznaję, że taki komplement, wypowiedziany w taki sposób, działa trochę na wyobraźnię.

Następnego dnia nie było go w autobusie... z jednej strony odetchnęłam, z drugiej trochę mi było przykro. Latynosa zobaczyłam po kilku dniach. Głupio mi się zrobiło, ale nie mogłam się nie uśmiechnąć na jego widok. Zaraz jednak usiadłam koło jakiejś pani i wetknęłam nos w książkę! Zastanawiałam się, ile jeszcze potrwa te napięcie miedzy nami, zanim on coś powie... ( ja nigdy bym nie zaczęła rozmowy, nie po tym co mi powiedział).

Doczekałam się po kilku tygodniach. Tym razem nie w autobusie. Spacerowałam z moim kochanym pieskiem, kiedy zobaczyłam przejeżdżający autobus, z którego ktoś mi machał. Nie rozpoznałam osoby, ale odmachałam. Po kilku minutach zobaczyłam Latynosa!!! Szedł w moim kierunku!!! Serce zaczęło mi walić jak oszalałe!!!
 - Cześć! - powiedział.
 - Cześć! - odpowiedziałam wystraszona.
 - Już od dawna chciałem z tobą porozmawiać - powiedział tak naturalnie.
 Ja stałam jak wryta. Pies podskakiwał i gryzł smycz. Widząc popłoch w moich oczach wyciągnął rękę i powiedział:
 - Jestem Max.
 - Karina - odpowiedziałam podając mu rękę i znowu przeszedł mi ten dreszcz po ciele... jego dłoń była ciepła, duża i mocna.
 - Właśnie wracałem do domu i jak cię zobaczyłem pomyślałem, że takiej okazji już nie będzie.
 Poczułam gorąc na policzkach i w popłochu zaczęłam karcić za coś psa.
 - Mogę pospacerować z tobą i twoim pieskiem? - zapytał.
 - Oh oczywiście.
 - To pies czy suczka? - zapytał głaskając Dolly.
 - Suczka. Wabi się Dolly.
 - Uwielbiam zwierzęta! Sam mam psiaka, ale pozostał w Brazylii. Tęsknię za nim. Tutaj mam tylko chomika. I tak zaczęła się nasza rozmowa. Max okazał się Brazylijczykiem, który juz od 5 lat mieszka w Polsce. Zaczynałam się już rozluźniać, kiedy Max zapytał czy nie mógłby mnie zaprosić na drinka.
 - Przykro mi Max, ale jestem zaręczona - odpowiedziałam ponownie oblewając się rumieńcem.
 Max mimochodem spojrzał na moją lewą rękę.
 - Wyobrażałem sobie, że taka piękna dziewczyna nie będzie sama. Mam na myśli czysto koleżeński wypad do pubu.
 - "Acha" - pomyślałam i w tym momencie kochana Dolly zrobiła kupkę... musiałam się nachylić, sprzątnąć i zanieść do śmietnika. Czar prysł... dzięki Bogu. Bo mimo iż czasami wyobrażałam siebie z innymi facetami, nigdy by mi nie przyszło do głowy zrobić coś podobnego w rzeczywistości!
 Od dawna nie umiem już okłamywać Roberta, dlatego nie mogłabym iść z Maxem na drinka, nawet jakbym chciała!!! Robertowi by się to na pewno nie spodobało!

Tego dnia na tym się skończył nasz spacer. W nocy myślałam o Maxie... wyobrażałam sobie jakby to było z nim... chyba mi się nawet śnił. Tak to jest ze mną! Wyobrażam sobie różne rzeczy, ale w rzeczywistości to chyba tylko z dwa razy zaszalałam, po czym miałam ogromne wyrzuty sumienia!
 Od tej pory spotykałam Maxa prawie codziennie na spacerze... zaczął żartować, że będzie przychodził codziennie, dopóki nie wybiorę się z nim na tego drinka. Rano w autobusie siedzieliśmy razem i gadaliśmy. Podobał mi się coraz bardziej... ale na nic sobie nie pozwalałam.
 W ten pamiętny piątek w porannym autobusie Max powiedział:
 - Dziś mi nie możesz odmówić tego drinka!
 - A to czemu? - zapytałam.
 - Bo dziś są moje urodziny - odpowiedział z uśmiechem.
 - O! Wszystkiego najlepszego!!! Ile to latek???
 - 35.
 - OOOOOOO!!! To juz staruszek z ciebie mój drogi - zaśmiałam się.
 - Staruszek???!!! Ja ci zaraz pokażę staruszka!!! - powiedział uśmiechnięty, po czym ugryzł mnie delikatnie w ramię.
 Znowu przeszedł mnie dreszcz. Ten facet był wręcz nabuzowany erotyką, ale taką utajoną i subtelną.
 - Umawiamy się, że po spacerku z Dolly przyjdziesz do pubu... tego na placu... i nie martw się... będzie kilku moich znajomych, nie będziemy sam na sam, jeżeli to cię tak przeraża - powiedział patrząc mi prosto w oczy i zaraz potem się uśmiechnął.
 - Zobaczę - odpowiedziałam.
 - Jak nie to po ciebie przyjdę - zaśmiał się.

W pracy nie mogłam się skupić! Wiedziałam, że pójdę, nie wiedziałam tylko czego się tak boję! Tego, że tak na mnie działa jak magnes? Tego, że jest taki przystojny? Na przerwie rozmawiałam z Robertem. Powiedział, że po pracy idzie z kumplami na piwko. Ulżyło mi. Powiedziałam, że też się wybieram ze znajomymi ze spacerów na drinka, bo jeden ma urodziny. Zabrzmiało to najnormalniej na świecie i poczułam się o wiele lżej. Przecież będą inni ludzie... napijemy się... pośmiejemy się i do domku.
 Po powrocie do domu byłam juz kompletnie wyluzowana. Ubrałam się normalnie, bo nie chciałam żeby sobie Max pomyślał, że się dla niego stroję. Było nieludzko gorąco!
 Weszłam do pubu o 20.20! Nie cierpię się spóźniać, bo jak wchodzisz to wszyscy juz są i się na ciebie patrzą, ale Dolly się ociągała i zeszło mi się z nią dłużej na spacerku.
 Max wyglądał przebojowo! Miał na sobie sprane jeansy, białą koszulkę, adidasy. Włosy miał spięte w kucyk, a na szyi dyndała mu jakaś chińska litera na czarnym rzemyku. Opalenizna odznaczała się od białej koszulki i przez sekundę poczułam się jak Kopciuszek. Miałam na sobie spódniczkę do kolan i czarną bluzeczkę na ramiączka. Chciałam wyglądać skromnie, ale nie aż tak. Było sporo ludzi... dwie dziewczyny, wystrojone jak modelki i trzech chłopaków. Jak się okazało, byli to ludzie z którymi mieszka, a jedna z dziewczyn była jego młodszą siostrą.
 - No no no, już miałem po ciebie iść - powiedział Max wstając i podchodząc do mnie.
 Podałam mu małą paczuszkę, w której był CD, złożyłam mu życzenia. Pocałował mnie w oba policzki delikatnie i szepnął: "Ślicznie dziś wyglądasz i pięknie pachniesz".
 Boże!!! Zrobiło mi się gorąco, ale uśmiechnęłam się tylko głupio.
 Przedstawił mi wszystkich i posadził obok siebie. Rozkręciłam się dopiero po dwóch szklankach wina.. jak to ja.

Zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się. Po kilku winach Adriana (siostra Maxa), zaproponowała żebyśmy poszli potańczyć. Normalnie bym się nie zgodziła, ale że byłam po kilku winkach zaczęłam przytakiwać. I tak oto znaleźliśmy się na najbliższej dyskotece. Zaczęliśmy tańczyć, chłopaki zamówili kolejne drinki! Wywijałam z Adrianą i Martą, kiedy Max objął mnie z tyłu i zaczął się poruszać w rytm muzyki. Żeby nie stwarzać zbyt "erotycznej" atmosfery, odwróciłam się do niego, robiąc mu miejsce do tańca z nami. Tańczyliśmy tak przez jakiś czas we czwórkę. Nagle popłynęły wolne rytmy. W popłochu przeprosiłam i poszłam do ubikacji. Przemyłam twarz zimną wodą, ale to nic nie pomogło. Robiło mi się ciepło na samą myśl o jego dotyku. Kiedy wyszłam i ruszyłam w stronę naszego stolika, ktoś mnie objął z tyłu. Wiedziałam, ze to Max.
 - Co mi tak uciekasz? - powiedział uśmiechnięty.
 - Nie uciekam. Do kibelka poszłam.
 - A ja chciałem z tobą zatańczyć.
 - Nie mam juz sił na tańce - odpowiedziałam - muszę się napić.
 - Na co masz ochotę? - zapytał kierując mnie w stronę baru. Trzymał rękę na moich biodrach.
 - Wino, lepiej nie mieszać - odpowiedziałam.
 - Tylko mi się nie upij - powiedział karcąco.
 - Mam mocną głowę!
 Usiedliśmy przy stoliku.
 - Czemu się mnie tak boisz? - zapytał patrząc mi prosto w oczy.
 - Nie boje się ciebie! - skłamałam.
 - Boisz - powiedział z naciskiem.
 - Nie boję! - zaprzeczyłam ponownie.
 - To chociaż zatańcz ze mną - powiedział z żalem.
 - No to zatańczmy - odpowiedziałam przewracając oczami.

Muzyka była dosyć szybka, ale Max objął mnie jak do wolnego. Trochę było mi głupio tak się powoli poruszać kiedy wokół wszyscy podskakiwali. Nagle jak na zawołanie popłynęła wolna melodia. Starałam się zachować "koleżeńską" odległość między nami, ale Max przysunął mnie do siebie i wtulił twarz w moje włosy.
 - Jak pięknie pachną twoje włosy - szepnął mi do ucha.
 Tańczyliśmy tak przez dłuższą chwilę. Czułam jego oddech na mojej szyi i zapach jego perfum. Czułam jego silne ręce na moich biodrach i całe jego ciało, które przylegało do mnie. W tym momencie się ocknęłam i odsunęłam się od niego delikatnie. Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział: "A jednak się boisz".
 I pocałował mnie w usta. W szoku i podnieceniu, spojrzałam na niego, po czym oddałam mu pocałunek. Staliśmy tak objęci, połączeni w namiętnym pocałunku. Całował mnie namiętnie... a zarazem zaborczo... całował moją szyję... mój dekolt. Zrobiłam się wilgotna i zapragnęłam go ze wszystkich sił. I w tym momencie wrócił zdrowy rozsądek! Odsunęłam go od siebie i rzucając:
 - Przepraszam - zwróciłam się w stronę toalety.
 Zamknęłam się w kabinie i przez dłuższą chwilę dochodziłam do siebie. Kręciło mi się w głowie. "Co ja robię???" pomyślałam w popłochu.
 Myślałam już tylko o Maxie, o tym pocałunku, o tym jaki jest silny i męski... o tym jak bardzo go pragnę. Pomyślałam też o Robercie... poczułam lekki ucisk w sercu i postanowiłam wrócić do domu. Znalazłam dziewczyny i pożegnałam je. Max siedział przy stoliku i rozmawiał z jednym z kolegów. Kiedy mnie zobaczył podniósł się szybko.
 - Będę już szła - powiedziałam unikając jego wzroku.
 - Odwiozę cię.
 Nie zaprzeczyłam.
 Wsiedliśmy do samochodu.
 - Nawet nie wiem dobrze, w którym to bloku mieszkasz - powiedział.
 - Zawieź mnie na placyk. Tak będzie bezpieczniej.
 - Boisz się Roberta???
 - Nie byłby zachwycony.
 - Masz rację.
 Przez chwile nikt nic nie mówił. Max prowadził. Ja czułam się nieswojo. "Schrzaniłam taką fajną znajomość" - pomyślałam.
 - Przepraszam za ten pocałunek - przemówił nagle.
 - O nie. To raczej moja wina.
 - Wiem, że jesteś zaręczona i powinienem to szanować.
 - Nic takiego się nie stało - powiedziałam przekonywująco.
 Zapadła cisza! "O Boże, co ja gadam! Teraz wyszło, że dla mnie to nic takie pocałunki z facetami" - pomyślałam.

W tym momencie Max zatrzymał samochód. Odwrócił się w moją stronę i patrząc mi w oczy powiedział:
 - Wtedy w autobusie, kiedy tak stałaś na wyciągnięcie ręki, wyobrażałem sobie jakby to było cudownie razem. Zatraciłem się w tych marzeniach i nawet nie zdałem sobie sprawy jak ci szepnąłem ten komplement do ucha.
 Patrzyłam na niego wielkimi oczami.
 - Chyba pójdę na pieszo... to już blisko - odwróciłam się, żeby znaleźć klamkę.
 - Nic nie mogę poradzić na to, że tak bardzo cię pragnę - powiedział Max.
 I w tym momencie coś we mnie pękło! Coś się uwolniło! Odwróciłam się i pocałowałam go namiętnie.
 Nie musiałam czekać długo na jego odpowiedź.
 Objął mnie i całowaliśmy się tak... coraz szybciej... coraz bardziej podnieceni. Usiadłam na nim okrakiem. Spojrzał na mnie: "Jesteś taka piękna" powiedział. Zdjął moją koszulkę... zaczął całować mój dekolt, szyję, uszy... potem piersi. Jego pocałunki rozgrzewały każdy kawałek mojego ciała. Czułam przez cienki materiał majtek jego penisa, który się powiększał. To mnie jeszcze bardziej podnieciło.
 Przygryzałam mu płatki uszne... całowałam jego szyję i usta.
 Max chwycił mnie za pośladki i przysunął mocno do siebie. Wsadził mi rękę w majtki i zaczął bawić się moimi wargami sromowymi... byłam tak podniecona i mokra... Max spojrzał na mnie:
 - Tak cię pragnę!
 W pośpiechu rozpięłam jego jeansy. Wydobyłam jego penisa, który był duży i długi.
 - Wejdź we mnie - szepnęłam mu do ucha.
W kilka sekund zdjął moje majtki i posadził mnie na sobie. Poczułam go w sobie... czułam go w podbrzuszu... .wypełniał mnie całą swoim rozmiarem i ciepłem.
 Poruszałam się na nim... kręcąc biodrami... on całował moje piersi... rękami ściskał moje pośladki i nadziewał mnie na siebie coraz mocniej i mocniej. Kiedy zaczął gładzić palcem mój "punkt" myślałam, że oszaleję. Ciągnęłam go za włosy, a on coraz mocniej przygryzał moje sutki. Chwycił mnie za biodra i z całej siły podnosił do góry i w dół. Jęczałam, wiłam się jak żmija, byłam tak bliska spełnienia! Max jęknął i poczułam w sobie ciepło jego nasienia... w tym samym momencie poczułam ze szczytuję... przesuwałam się jeszcze w przód i w tył... czułam jego pulsującego penisa w sobie.
 Max spojrzał na mnie i powiedział:
 - Było tak, jak sobie wyobrażałem. Jesteś wspaniała!
 - Też to sobie tak wyobrażałam - odpowiedziałam dysząc.
 - Oh ty!!! - uśmiechnął się do mnie - a ja myslałem, że na pewno ci się nie podobam.
 Pocałował mnie w usta. Po tym pocałunku oboje się ubraliśmy i Max zostawił mnie na placyku, czekając aż skręcę w moją ulicę.
 - Do zobaczenia w poniedziałek rano - powiedział machając mi ręką.
 - A co, nie będziesz towarzyszył mi i Dolly jutro na spacerku??? - zapytałam.
 - A chcesz???
 - Już się przyzwyczaiłam - uśmiechnęłam się do niego.
 - No to będę!
 - To do jutra - pomachałam mu.
 - Do jutra ślicznotko.
 Tej nocy kochaliśmy się do upadłego... we śnie.