yl pózny wieczór. Tomek siedzial w swoim ulubionym fotelu i przebieral
paluchami po pilocie od telewizora. Przelaczal z kanalu na kanal tak jak
by szukal jakis waznych wiadomosci. - 50 kanalów a nie ma co ogladac -
burknal sam do siebie. Z kuchni dochodzil go zapach smazonego kurczaka.
Podniósl sie z fotela i odrzucil niedbale pilota. Wszedl do kuchni i
oparl sie o futryne. - Co gotujesz? - cieplo zapytal sie. - Odsmazam
kurczaka zrobionego dwa dni temu. Przestane dla ciebie gotowac jesli nie
bedziesz jadl w domu - Ewa byla wybitnie niezadowolona z faktu
trzaskania garami bez zadnego celu. Tomek podszedl do niej i czule ja
objal. Poczul jej wystajace posladki na swoim podbrzuszu i objal ja
wpól. Przytulil sie do niej mocno i wyszeptal jej w ucho - Kocham Cie -
Myslisz ze mnie oblaskawisz takim zachowaniem? - odezwala sie Ewa -
Mysle ze tak. Jego rece powedrowaly wyzej w kierunku jej piersi.
-
Przestan bo przypale i nie bedziesz mial co jesc! - To zjem Ciebie -
wbil swoje usta w jej gola szyje, delikatnie nadgryzajac skore. -
Przestan bo mi zrobisz malinke - Ewa zaczela sie krecic, dajac mu do
zrozumienia ze chce uniknac ukaszenia. Uwielbial jak mu sie opierala.
Wprawnie rozpial guziki od koszuli jaka miala na sobie i ulozyl dlonie
na jej piersiach. - Co mi robisz? - zapytala w podnieceniu Ewa. - Nic,
dobieram sie do ciebie - uwielbial to mówic kiedy masowal delikatne i
ksztaltne piersi. Ewa odchylila glowe w jego strone wypinajac swój
zgrabny tylek. Calowali sie. Smazony kurczak skwierczal na patelni i
zaczal sie delikatnie przypalac - Spale tego kurczaka - wyszeptala Ewa -
A spal go - niedbale odpowiedzial ocierajac swoimi naprezonymi od
podniecenia spodniami o jej ledwo zakryty tylek. Dyr. Luck - pomyslal
przez moment, przypominajac sobie nazwe tego co wlasnie robili.
Przeczytal o tym na grupie towarzyskiej w internecie i bardzo go bawilo
takie stwierdzenie. Ewa skrecila kurek od gazu i odwrócila sie do niego.
- Co cie tak podniecilo rybko - odezwala sie chwytajac mocno dzinsowe
spodnie. - Czemu jest taki duzy - udala zdziwienie jego podnieceniem
zaczela rozpinac kolejne guziki rozporka. - Nic mnie tak nie podnieca
jak zapach podpalanego kurczaka. - Tak?. A ja cie nie podniecam? -
zapytala uwalniajac jego meskosc. - Nie nie podniecasz mnie wcale -
ledwo wypowiedzial. - To moze to cie zacznie podniecac - ukucnela i
lapczywie polykala jego nabrzmialego penisa. - Nie, to mnie w ogóle nie
podnieca - wzdychal. Zaczela ssac coraz mocniej. Podgryzala go i
namietnie lizala. - Nie podniecam cie juz - chwytajac go reka oblizala
sie. - Moze troche - chwycil ja za wlosy jakby chcial zmusic do ciaglego
pieszczenia. Ewa bez oporów zachlannie oblizywala go calym jezykiem
jakby smakowala niewielka ilosc wody rozlanej na pustynnym piasku. Tomek
naprezyl sie i poczul ogarniajaca go fale cie Alp i rozluznienia.
Pociagnal ja delikatnie do góry i zaczal wysysac z jej mokrych ust
slonawa zawartosc. - Kto cie tego nauczyl? - spytal. Zadawal to pytanie
za kazdym razem. Zastanawial sie przy tym nad kazdym jego poprzednikiem,
który doswiadczal wczesniej takich rozkoszy. Przytulil ja do siebie
Nagle rozdzwonil sie telefon. Nie wykonali jednak zadnego ur. uch. Byli
przytuleni do siebie i mocno sie obejmowali kolyszac na boki. telefon
przestal dzwonic i odezwala sie sekretarka. - Halo slucham..... - Tomek
uslyszal swój glos w intercomie - Dzien. dobry, zastalem Ewe? -. Mysli
szybko naplywaly mu do glowy. Czego on chce - ....przykro mi ale nie ma
mnie w domu - kontynuowal automat. Po uslyszeniu sygnalu bp zostaw
wiadomosc. - Cyborg! - uslyszal - Aaaaa..... Jesli Ewa mogla by
oddzwonic do Marka, prosze jej przekazac - ciagnal nieznajomy glos. -
Tak! Slucham! - Ewa chwycila sluchawke. - A jestes? - zdumial sie Marek -
wybacz ze smiem dzwonic i cie niepokoic ale chce sie z toba spotkac. -
To jest jakas pomylka prosze pana - odezwala sie Ewa patrzac na Tomka. -
Nie mozesz rozmawiac? Ok. Zadzwon jak bedziesz mogla. - Przykro mi ze
nie moge Panu pomoc - westchnela - Kto to byl - zapytal sie Tomek
siegajac po papierosa. - Nie wiem kociaku. Jakas pomylka, zbieznosc
imion - próbowala uspokoic dziwnie spogladajacego na nia Tomka. Minal
nastepny dzien. Tomek wychodzil z biurowca gdzie miescilo sie jego
przedsiebiorstwo. Minal straznika i skierowal sie na parking. Idac do
samochodu przypomnial sobie rzekoma pomylke. Wyjal z teczki telefon i
wykrecil numer do miejskiej centrali - Centrala Slucham - uslyszal mily
kobiecy glos. - Dzien. dobry, Czy moge miec prosbe. Wczoraj wieczorem
dzwonil mój znajomy. Chcial bym oddzwonil do niego ale w pospiechu
zapomnial o tym zeby mi podac swój numer. Czy moze mi pani podac spod
jakiego numeru dzwonil? - Pana numer? - 651-22-34 - zarecytowal -
Polaczenie o 22.13? - czekala na potwierdzenie telefonistka - 754-23-12 -
Dziekuje. - odpowiedzial i zapisal numer na kartce. Wybral podany
numer. Nikt jednak nie odbieral. Wykrecil raz jeszcze. - Slucham? -
uslyszal czyjs glos. - Zastalem Marka? - zapytal - Nie widze nikogo przy
budce poza mna stary wiec chyba go nie zastales. - oznajmil nieznajomy
glos. Tomek odrzucil telefon na siedzenie pasazera. - Kto mógl dzwonic
do mnie a prosic z Ewa? - zastanawial sie. Ona nie jest u mnie
zameldowana. To strasznie dziwne. - Kochal Ewe i byl o nia chorobliwie
zazdrosny. Byla dziewczyna jego najskrytszych Marzen. Zawsze sie nim
opiekowala. Byla czula i troski a. Nie byla kobieta nazbyt madra ale on
sam uwazal ja jednak za bardzo rozsadna. Odpowiadala mu w zupelnosci i
widzial ja jako wspaniala matke swoich dzieci których nie mógl sie juz
doczekac. Telefoniczna pomylka wprowadzila go w lekki niepokój. Ona cos
przede mna ukrywa - pomyslal. - A moze mi sie wydaje - w jego glowie
kotlowaly sie dwie mysli. Jedna ukazujaca Ewe z jakims fatygantem. Druga
uspakajajaca go. Zaczal przekonywac sam siebie, ze to byla tylko zwykla
pomylka. Wsiadl to Jeepa. Wrzucil bieg i ruszyl z piskiem. Samochód
bujal sie na boki od mocy pelnych obrotów silnika. Wymusil pierwszenstwo
przed przejezdzajacymi pojazdami. Spojrza l we wsteczne lusterko widzac
szybko zmniejszajaca sie sylwetke osiemnastokolowego ciagnika z
naczepa. Silnik wyl a poustawiane slupki na drodze powoli zaczely zlewac
sie w sciany tworzac cos na ksztalt korytarza. Dojechal do zjazdu jaki
kierowal go do r restauracji. Jeep chwycil mocny przechyl a opony
piszczaly od sily pedzacego dwutonowego pojazdu. Wjechal na szutrowy
parking i zaciagajac reczny hamulec zarzucil wpasowujac sie w wolne
miejsce. Zgasil silnik. Posiedzial przez moment czujac jak po jego pl.
hecach rozplywa sie dawka adrenaliny. Uwielbial to podniecenie jakie
towarzyszylo mu podczas roznych samochodowych ewolucji. Kleby kurzu
otoczyly go po czym zaczely powoli opadac. Wszedl do ciemnego korytarza.
Przejrzal sie w peknietym lustrze ledwo dostrzegajac swoja twarz. - Co
za spelunka - pomyslal - gdyby nie mój glód.... Podszedl do stolika.
Pomieszczenie w jakim siedzial mialo imitowac restauracje wraz z sala do
tanczenia. Byl jedynym gosciem lecz fakt ten wcale nie wplywal na
obsluge. Siedzial i dalej rozmyslal nad w wczorajszym telefonem. Byl
glodny i zziebniety. W oczekiwaniu na kelnera wykrecil numer do siebie
do domu. Nerwowym ruchem poszukal papierosów lecz poza pusta paczka i
odrobina tytoniu na dnie nie znalazl niczego co mogloby imitowac
upragnionego papierosa . - Tak slucham - uslyszal glos Ewy. Poczul sie
blogo i bezpiecznie. Jej glos zawsze go uspakajal. - Czesc kochanie.....
jestem w drodze do domyciu - - Czesc mój kociaku - odpowiedziala Ewa. -
I jak, jestem gotowa do wyjazdu? - zapytal - Sluchaj, nie moge
wyjechac. - Jak to? - zdziwil sie Tomek - Dzwonila moja matka. Jest
chora i chce zebym ja odwiedzila. - wydukala - Szkoda. Mielismy ten
weekend spedzic na Mazurach, pamietasz? - z wyrzutem zapytal. Cos w
srodku mówilo mu ze Ewa klamie. Klocki same zaczely sie ukladac. Ten jej
nagly wyjazd oraz wczorajszy telefon - zadumal sie. - Wybacz ale nie
moge, chyba to rozumiesz - Moze pojedziemy razem - zaproponowal - Nie,
nie. Ona jest w bardzo zlym stanie. - zajaknela sie - Moze innym razem. -
Moze bede ci pomocny - upieral sie dalej - Dam sobie rade. Poza tym
pare dni rozlaki dobrze nam zrobi - Ewa byla juz lekko poirytowana. -
Jak sobie zyczysz - syknal w sluchawke. Zaczal spogladac przez niedomyta
szybe. swiat wirowal w jego oczach. Nie byl zalamany. Czul tylko jak
znów wbija sie w swoja zbroje. Zbroje która pozwalala mu nie odczuwac
czegokolwiek zwiazanego z emocjami i uczuciami. Byl to jego mechanizm
obronny. Nie znosil czuc sie zawiedzionym wiec za kazdym razem kiedy
napotykala g o jakas porazka przywdziewal cos na ksztalt metalowej
zbroi. Przeobrazal sie tak aby nie czuc smutku. Tylko zwykly chlód. Suka
- pomyslal. Nie czul sie tak od dawna. Jego serce skamienialo. Intuicja
podpowiadala mu, ze moze spodziewac sie najgorszego. W wyobrazni
pojawialy sie dziwne obrazy. Widzial Ewe zabawiajaca sie z wieloma
facetami. Widzial jak stoi naga i nachyla sie do kazdego z nich.
Mezczyzni ci stali w kregu. Kazdy z nich napinal sie i prezyl od
rozkoszy jaka im dawala. - Mam chore pomysly. C z kurestwo tego swiata
mnie przerasta? - zapytal sam siebie - zycie to jeden wielki burdel.
Przychodzisz, walisz konia i czekasz na rachunek. - Posiedzial tak przez
chwile. Byl wsciekly. Nie doczekal sie kelnera a glód w jego zoladku
wzrastal. Chcial za palic ale nie mial juz papierosów. W koncu wstal i
poszedl do samochodu. - Zjem jakas Mac kupe w hamburgerowni. Juz lepszy
jest kurczak przemielony z kurnikiem i lancuchem. - Usiadl za
kierownica. - To na nic - pomyslal. Samochód ruszyl. Kola boksowaly
zostawiajac wyzlobione slady. Chcial jechac do domu. Zrezygnowal jednak i
zawrócil. Jade na porzadna wyzerke. W koncu i mnie sie cos nalezy. Do
kompleksu motelowego mial jakies pol. godziny jazdy. Glosna muzyka
zagluszala jego mysli. Silnik wyl a dwutonowe cielsko przeskakiwalo z
pasa na pas. Inne samochody obtrabialy go za taka jazde lecz Tomek wcale
nie zwracal na to uwagi. Znów czul silna daw. e adrenaliny. Bawilo go
to i podniecalo. Predkosc z jaka sie poruszal byla dwukrotnie wyzsza od
dopuszczalnej. Wydawalo mu sie jakby inne samochody staly w miejscu, a
on omijal je jak slupki na placu manewrowym. Rózowy neon wskazywal droge
do sieci motel i i restauracji. Tomek czul sie zmeczony. Do domu nie
bylo daleko ale postanowil wynajac pokój. Nie chcial wracac do domu.
Uwazal ze to nie sensu. Nie chcial siedziec samemu przed telewizorem i
gimnastykowac paluchów na pilocie. Wzial goracy prysznic. Poczul sie
bardziej rzesko. Zszedl na dol. do baru. Po drodze minal grupke
motelowych szmatek. Wytapirowane wlosy, mini, ostry makijaz. Nienawidzil
tego. To co pociagalo go w Ewie to jej naturalnosc. To ze w makijazu
jak równiez bez niego wygladala tak samo podniecajaco. Usiadl przy
stoliku i skierowal wzrok na kelnera. Ten podszedl i przyjal zam.
Owenie. Czekajac na posilek Tomek siedzial i rozmyslal o tym co powinien
zrobic. Nie chcial podejmowac pochopnej decyzji. Chcial Wierzyc w
chorobe jej matki. Wiara ta jednak byla zbyt slaba. Wiedzial ze odejscie
od Ewy nie wchodzi w gre. Za bardzo ja Ok chal. Wierzyl, ze wszystko
sie ulozy, mimo ze zazdrosc jaka czul naklaniala go do bardziej
radykalnych poczynan Zastanowil sie przez moment czy w ich pólrocznym
wspólnym zyciu zdazylo sie cos co ewentualnie mogloby byc wykorzystane
jako karta przetargowa . Nie przypominal sobie jednak niczego takiego co
mogloby stanowic zagrozenie dla ich zwiazku. Opowiadal Ewie o tym co
robil. Nie robil z tego tajemnicy. Czasami koloryzowal. Nie opowiadal
jednak o swoich porazkach. Czasami nie bylo za dobrze ale przygnaj mniej
nie stresowal osoby jaka darzyl wielkim uczuciem. Szanowal ja bardzo i
nie chcial zeby sprawy zawodowe odbijaly sie cieniem na jego szczesliwym
zwiazku. Kobiety zle znosza kryzysy i porazki swoich mezów. Odczytuja
to jako zagrozenie ich bezpieczenstwa. Czasami odchodza. Wiedzial jednak
ze SA bardzo blisko siebie. Kelner przyniósl zamówione jedzenie oraz
piwo. Nie byl juz specjalnie glodny ale zjadl z rozsadku. Popijal piwem
które dosc szybko zaczelo mu szumiec w glowie. Skonczyl jesc i siegnal
po papierosa. - Ma pan moze ogien - skinela do niego wysoka dziewczyna
siedzaca na przeciwko jego stolika. Wczesniej nie zwracal na nia uwagi. W
potoku mysli nawet nie zastanawial sie nad jedzeniem tego co zamówil.
Byla szczupla. Miala sliczne dlugie czarne wlosy. Byl a skapo ubrana w
czarna mini z duzym dekoltem na piersiach. Czarna sukienka byla bardzo
opieta, wiec szybko wyobrazil sobie jak moze wygladac zupelnie naga.
Miala duze piersi, które przylegaly do siebie tworzac bardzo fascynujacy
rowek. - Tak mam prosze - wstal i podszedl do niej. - Dziekuje -
odpowiedziala i ciagnela dalej - ladna zapalniczka, pewno od dziewczyny,
nie? - Zadala standardowe pytanie jakie zadaje kazda kobieta o profesji
dziwki. - Nie, nie od dziewczyny. Sam ja sobie kupilem. - Sklamal. Nie
chcial dac jej mozliwosci ciagniecia tematu. Zatrzasnal metalowe wieko
tak charakterystyczne dla amerykanskich zapalniczek. - Aa aa... moze sie
pan dosiadzie - zaproponowala - Wlasciwie - odsunal sobie krzeslo - to
czemu nie - Jestem Angielka - wyciagnela do niego reke Typowo kurewskie
pseudo - pomyslal - Tak naprawde to masz inaczej na imie ty bazo. -
ladne imie - przypalil lupa - jestem Tomek - uscisnal jej szczupla dlon
obwieszona tania bizuteria. - Co tu robisz, na tym zadupiu - zapytala -
Odpoczywam - westchnal zaciagajac sie papierosem - Od czego? - Od kobiet
- usmiechnal sie i spojrzal na zloty medalik jaki spoczywal miedzy
piersiami. Widok ten zaczal go podniecac. - Tak Ci zalaly za skóre? A co
takiego zrobily - Chca sie dobrac do mojego .... - ugryzl sie w jezyk. -
Do mojego .... - myslal dalej ale nic mu nie przychodzilo do glowy. Do
mojego .... - powtórzyl - Siusiaka? - zasmiala sie - Tak, to chcialem
powiedziec - Jesli jest tak przystojny jak ty to sie nie dziwie -
usmiechnela sie i zakrecajac sobie loka. Zaczynala go kokietowac tak jak
czynia to motelowe szmatki. Tani komplement, ale przelknal go. - Szybka
jestes jak siekany kotlet do trawienia - pomyslal. Usmiechnal sie do
niej wpatrujac sie co jakis czas w sterczacy biust. Rozmawiali jeszcze
przez moment i popijali drinki. Alkohol szumial mu juz mocno w glowie.
Czul podniecenie jakie wywolywal jej widok. - Moze pójdziemy do mojego
pokoju? - zaproponowal - zamówie jeszcze butelke szampana. Co ty na to? -
czknal zakrywajac usta. - No wiesz? - zdziwila sie. - Nie za szybko? -
Ciasto pieniadz - zaseplenil - Pokaz mi numer Twojego...... pokoju? -
zawahala sie jakby nie do konca przekonana o slusznosci swojej decyzji -
102 - odpowiedzial. Byl zadowolony z biegu wydarzen. - Poczekaj tam na
mnie. Przyjde za pol. godziny. Musze sie rozmówic z pewna osoba Wstala
od stolika. Tomek siedzial i rozmyslal nad roznymi sposobami rzniecia
jej chudego tylka. Wyobraznia podniecila go jeszcze bardziej, tak ze
poczul jak podluzny miesien w jego spodniach zaczyna sie naprezac.<
"/FONT"> Zapalil papierosa i skierowal wzrok na bar. Ujrzal tam dwie
sylwetki. Jedna z nich ludzaco przypominala Ewe. Taki sam wystajacy
tyleczek. Ta sama talia. Skronie uwydatnily sie od adrenaliny jaka
poczul. Zmarszczyl brwi i przygladal sie dalej. Obok Ewy stal jakis
facet i obejmowal ja w pasie. Widzial jak zamówili szampana po czym
odeszli. - pomyslal. Podszedl do barmana i spytal. Widzial pan tych
ludzi.? - Tak mlodzi zakochani, przyjechali sie zabawic. - To moi
znajomi. umówilismy sie tutaj. Pomyslalem, ze zrobie im niespodzianke.
Moze mi pan dac tego szampana. Sam im zaniose. - - No nie wiem zawahal
sie barman - To dla pana za nie fatygowanie tego no ... jak to sie mówi
obslugi - wybaknal i polozyl brazowy banknot z duza dwójka i dwoma
zerami. - Mysle, ze faktycznie szkoda fatygowac obsluge. Maja wazniejsze
rzeczy do roboty. Zaraz panu podam - barman odwrócil sie i siegnal po
Don Perignot - Moze mi pan przypomniec numer ich pokoju - 101 -
odpowiedzial barman podajac mocno oszroniona butelke - No tak. To obok
mojego - Tomek chwycil butelke i odszedl. Wyszedl przed motel. Alkohol
szumial w glowie. Podenerwowanie jednak bylo silniejsze i to ono bralo
gore. Odszukal samochód. Otworzyl schowek i siegnal po pistolet.
Wyciagnal magazynek. Policzyl naboje i zatrzasnal za soba drzwi od
samochodu. Wystarczy na polowe personelu - pomyslal. Szybkim krokiem
doszedl do wejscia i wbiegl po schodach. Butelka szampana jaka trzymal w
reku wymsknela mu sie i poleciala na korytarz. Podturlala sie pod
sciane - Mam szczescie jak nigdy - chwycil za szyjke i wsadzil pod
pache. Podszedl do drzwi od ich pokoju. Po jego plecach rozplywala sie
zimna fala potu. Wszystko w nim kipialo. Swoim wygladem przypominal
szybkowar. Mozna sie bylo tylko domyslac, ze cos sie w nim gotuje. Drzwi
od pokoju nie byly domkniete. Slyszal pojekiwania Ewy przeplatane z
posapywaniem fatyganta. Pchnal je delikatnie. W pokoju panowal pólmrok.
Bezszelestnie przeslizgnal sie do przedpokoju i cichutko zamknal za soba
drzwi. Widzial dwie poruszajace sie sylwetki. - Uwielbiam jak mnie tak
rzniesz, uwielbiam to,. Aulu o tak prosze. Mocniej, zerznij mnie -
stekala Ewa, obejmujac swoimi smuklymi nogami sapiacego faceta. - Tak
tabak! prosze jeszcze tak - Tomek przygladal sie rytualowi jaki
uprawiali gniotac sie na wzajem. - Wsadz mu palec w dupe- odezwal sie
zapalajac swiatlo. Jego oczom ukazala sie muskularna sylwetka z wielkim
mokrym penisem jaki powoli lecz skutecznie zaczal opadac. Ewa
podskoczyla przerazona i opierajac sie o sciane próbowala sie przykryc
przescieradl em. - Co tu tutaj robisz? - wykrztusila z siebie zadyszana
Ewa - Kim ty kurwa jestes - odezwal sie fatygant. Czul zazenowanie
widokiem jaki sprawial - Nie mów do mnie kurwa tylko kurwo. Kim ty kurwo
jestes, Na pewno nie smiercia jaka przyszla po Twojego chomika -
skierowal pistolet w jego strone. Wielki penis nie byl juz tak wielki
ale nadal swoimi rozmiarami byl imponujacy. - To prawdziwe? - zapytal
przygladajac sie meskosci sapiacego faceta. - Cud natury czy techniki? -
skrzywil sie. - Co zmusza cie suko do tego zeby sie pieprzyc przy
uzyciu czegos co przypomina mala samochodowa gasnice...... - Spojrzal
sie wymownie na Ewe . - A tobie widze juz sie kurwa nie chce juz
pieprzyc. Czegos tak wymiel jak fujara na widok tesciowej. No dalej
pokaz mi jak powinno sie rznac takie kozy jak ta suka. - Zwariowales, co
to koncert zyczen dla prawiczków - odezwal sie jegomosc - Rznij ja! Jak
Ci nie dyga to Ewa z pewnoscia Ci pomoze. - Tomek oszalales? -
wzdrygnela sie Ewa. - Ja oszalalem? To ty oszalalas dajac sobie wepchnac
cos co moze robic jako czesc od spluczki sedesowej. Zaczniesz ja rznac
czy mam ci pomoc w podjeciu decyzji. - skierowal pistolet w kierunku
mezczyzny i strzelil. Obydwoje z Ewa podskoczyli a wokól nich unosilo
sie pierze. Mezczyzna byl przerazony tym co go spotkalo. - Nie dam tak
rady. Jestem za bardzo zestresowany - wydukal jakby chcial plakac.
Spojrzal blagalnym glosem na Ewe oczekujac od niej jakiejs pomocy. Ewa
przechylila sie w jego kierunku. Ona równiez byla przerazona cala
sytuacja. Chcieli grac na zwloke. Huk wystrzalu byl znaczny wiec ktos z
obslugi powinien sie zainteresowac. - Wiec zobacze cos w waszym
wykonaniu czy nie? - przerwal Tomek siegajac wolna reka po papierosa.
Pomachal lekko pistoletem dajac im do zrozumienia zeby zabrali sie do
roboty. Ewa przykucnela i objela swoja dlonia obwislego penisa. Wsadzila
go sobie w s ta i zaczela go piescic. Mezczyzna wzial gleboki oddech
jakby mial zanurkowac na spora glebokosc. Tomek upajal sie widokiem i
lapczywie zaciagal papierosa. - Ten swiat bylby przejebany, gdyby
wszystkie tesciowe byly takie jak to... - pomachal wielkim pistoletem.
Olbrzymia lufa 11 mm SigSauera byla nie mniej imponujaca niz. wielki
penis nawet w stanie spoczynku. - Problem, polega na tym ze takich
tesciowych jest za malo - kontynuowal. Przymierzyl sie celujac prosto w
nabierajacego rozmiarów meski organ. Ewa instynktownie drgnela. Wyjela
go z ust i troche sie odsunela. Przymknal lewe oko i nacisnal spust.
Mezczyzna zlapal sie za resztki swojego przyrodzenia, naprezyl cialo
próbujac powstrzymac krwotok. Mimo silnego uscisku krew tryskala niczym
wzburzony szampan. Mezczyzna zajeczal i opadl na lózko ciezko dyszac. -
Tomek cos ty zrobil! - zapiszczala Ewa. Jej twarz byla cala zakrwawiona.
- Odstrzelilem mu wielkiego penisa - zarechotal. - Odbilo ci. - Zaczela
ocierac oczy jakie zalala czerwona maz. - Jestes pierdolniety. Odwalilo
Ci chyba - byla w wielkim szoku. Skulila sie i obcierala zakrwawiona
twarz. Przegarnela swoje blond wlosy, które bardziej przypominaly kolor
marchewki.< BR.> Tomek podszedl do niej. Chwycil ja za noge i
pociagnal tak ze znów lezala na lózku. - Lubisz duze kalibry prawda.? -
zapytal dotykajac koncówka lufy jej blade nogi. Wodzil nia silnie po
udach pozostawiajac czerwone slady - To boli - przestan. - jeczala Ewa.
Wybacz mi prosze wybacz. Nie rób mi krzywdy, blagam - Szlochala. lzy
jakie splywaly po policzkach skapywaly na biale przescieradlo,
zostawiajac czerwone plamy. - A to boli? - wsadzil jej lufe miedzy nogi.
Czy to boli? - Chwycil mocno za jej szyje dociskajac ja do dolu. - Boli
- wykrztusila - boli, pusc mnie proszeeee - jeczala. Nie rób mi krzywdy
- Krzywde? - krzyczal na nia wpychajac coraz silniej pistolet. Krecil
nim az do momentu kiedy oslona spustu mocno sie wbijala w jej wzgórek
lonowy Ewa spojrzala sie na Tomka. W jej oczach widac bylo wielki ból. -
Czy taki kaliber Ci wystarczy? - pokrecil znów pistoletem. - Tak Ty
wstretny chuju - wykrzyknela Rozlegl sie huk wystrzalu. Tomek oderwal
reke od silnie krwawiacej szyi Ewy. Kawalki glowy rozbryzgaly sie i
ociekaly po scianie. - Ty to nawet chujem nie jestes - odpowiedzial do
korpusu jaki drgal pod wplywem niekontrolowanego skurczu miesni.
Wyciagnal mokry pistolet spomiedzy nóg. Obtarl rece i wyszedl z pokoju.
Na dole slychac bylo odglosy policji. Aniela stala pod jego pokojem
wpatrzona w jego zakrwawiona twarz. Szybko ja chwycil za reke i wciagnal
do swojego pokoju. - Co Ci sie stalo - jeknela z przerazenia - Nic -
chwycil ja mocno za wlosy i pokierowal w okolice swojego rozporka - Nie
zrobie tego! - spojrzala sie swoimi duzymi zielonymi oczami. - Nie
zrobie! - Tak myslisz - przystawil jej lufe do skroni. - Ciagnij suko!
Ale juz! - Jestes najbardziej jebnietym klientem jakiego mialam. Moze
jak ci spuszcze troche spermy z mózgu to oprzytomniejesz - mamrotala do
siebie. Rozpiela mu spodnie. Trzesacymi sie rekoma siegnela po jego
penisa. Powoli wlozyla go sobie do ust i zaczela ssac . Plakala przy tym
a jej szlochanie przerywalo na moment przyjemnosc jaka odczuwal oparty o
duza drewniana szafe. - Ciagnij kurwo bo ci leb odstrzele! - wrzeszczal
na nia. Byl silnie podniecony. Adrenalina pulsowala mu w skroniach a
nogi zaczely sie powoli uginac od rozluznienia. Poczul nadchodzaca
przyjemnosc. Jego penis rytmicznie sie kurczyl, strzelajac silna daw. AK
bialutkiego kremu. Mam juz dosyc tej pieprzonej milosci - pomyslal.
Mocno chwycil ja za podbródek i skierowal jej wzrok na siebie. - Dzisiaj
suko robisz za friko - Wlozyl pistolet do swoich ust i strzelil.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz