- Szefie!!! Znowu ktos w nocy buszowal po stajniach!
No tak, a myslalem ze dzisiejszy ranek wyczerpal juz dla mnie zasób
zlych wiadomosci! Tak zlego poranka nie mialem od dawna. Choroba bydla,
nocny napad wilka na owce i ta najgorsza wiadomosc, z najmniej
spodziewanej strony. Joanna odeszla. To byl cios od którego az
pociemnialo mi w oczach. Powiedziala to tak znienacka, niczym wczesniej
tego nie sygnalizowala! Jesli w naszych stosunkach bylo cos nie tak, to
dlaczego nie próbowala ze mna o tym porozmawiac? I to jej wytlumaczenie
które zabrzmialo jak grom: znudzilo jej sie! Mieszkanie na oderwanej od
cywilizacji farmie nie spelnia jej aspiracji i potrzeb. I nawet nasze
wyrafinowane gry i zabawy seksualne za którymi na pewno bedzie tesknila
nie sa w stanie jej tego wyrównac. Na nic zdaly sie moje slowa, prosby i
argumenty. Moja przepiekna Klacz odeszla. Odeszla i spalila za soba
wszystkie mosty. I to gdzie odeszla!? Do wielkiego, glosnego i
cuchnacego miasta. Nie, to nie jest dobre miejsce dla Klaczy, o nie.
Poszedlem potem do malej stajni, która stala z boku zabudowan
gospodarczych i glównej stajni. Do tej mniejszej stajni nie mieli prawa
wstepu zadni moi pracownicy. O tym, co znajdowalo sie w jej wnetrzu
wiedzielismy tylko Joanna i ja. Wszedlem do niej i popatrzylem ze
smutkiem. Czesc budynku urzadzona byla jak zwykla stajnia, z boksami,
zlobami i wszelkim zwyklym dla tego typu przybytków osprzetem. Uwazny i
znajacy sie na rzeczy obserwator zauwazylby jednak nietypowe wielkosci i
proporcje, jakie mialy obecne tu sprzety, wozy i meble. Nie wszystkie,
aczkolwiek wiekszosc. Przeszedlem sie w sród boksów gleboko wciagajac do
pluc zapach siana i skóry unoszacy sie w stajni. Staralem sie uspokoic,
dojsc do ladu z samym soba. Otwarlem zamykane z zewnatrz na rygiel
drzwi jednego z boksów. Wszedlem do srodka. Pogladzilem delikatnie pasek
wiszacej w nim na kolku uzdy. Zdjalem ja z zaczepu i podnioslem do
nosa. Powachalem. Tak, czulem jej zapach, jeszcze wczoraj ta uzde nosila
Joanna. Jej won delikatnie przebijala sie przez zapach skóry. Pomyslec
ze jeszcze wczoraj bawilismy sie tu i kochalismy na sianie. Bylismy tacy
szczesliwi! A teraz...
Odrzucilem gwaltownie uzde i wyszedlem. Spojrzalem w kierunku drugiej
czesci budynku. Do jej wnetrza droge zagradzaly potezne, debowe drzwi.
Nie mialy klamki ani zamka. Podszedlem do muru obok nich i mocno
nacisnalem z pozoru niczym nie wyrózniajacy sie kamien. Drzwi otwarly
sie bezszelestnie. Wszedlem do srodka, a drzwi zamknely sie za mna.
Panowal tu lekki pólmrok, jedyne swiatlo wpadalo tu przez waskie lufciki
umieszczone przy suficie. Podszedlem do sciany i zapalilem pochodnie
Byla gazowa, ale palila sie z wygladu podobnie do zwyklej i tworzyla
odpowiedni nastrój. Rozswietlila mrok i mym oczom ukazal sie stylowy
sredniowieczny loch. Z celami, loszkami, wiekszymi i mniejszymi
klatkami, kajdanami i sprzetami przywodzacymi na mysl sredniowieczna
pracownie tortur. Bylo tu kilka pomieszczen. W jednym z nich staly
szafy. W tej chwili niektóre pootwierane, ukazywaly swa zawartosc.
Pysznily sie w nich przepiekne szaty z róznych epok, damskie i meskie
stroje, suknie slubne, byla tez seksowna bielizna z róznych materialów
oraz najrózniejsze uprzeze, gorsety i przedmioty, których zastosowania
wiele osób, gdyby dane bylo im je ujrzec, nie potrafiloby odgadnac.
Rozejrzalem sie. O tak, potrafilismy sie bawic z rozmachem i fantazja. I
to jaka! Ale za duzo wspomnien. Obrócilem sie, stanalem butami na
wlasciwych deskach i nacisnalem kamien w murze obok drzwi. Ciezka,
gruba, drewniana zapora rozwarla sie bezszelestnie, wypuszczajac mnie na
zewnatrz. Przeszedlem przez otwór, jeszcze raz popatrzylem po stajni i
wyszedlem na zewnatrz. Dokladnie zamknalem drzwi zewnetrzne i w fatalny
nastroju poszedlem do biura.
Tam, zamiast chwili spokoju, znalazlem tylko mase kolejnych problemów:
choroba bydla, nocny napad wilka na owce i jeszcze ten nocny intruz,
buszujacy od czasu do czasu po moich stajniach. Robi to tak nie
regularnie ze trudno zastawic na niego pulapke, a do tego od czasu gdy
jeden z moich pracowników zaczail sie na niego, stal sie jeszcze
bardziej ostrozny. Do tego zmniejszyl czestotliwosc swoich wypadów
sprawiajac, ze zaczajenie sie na niego stawalo sie problematyczne.
Trudno przeciez, zeby wielu ludzi pilnowalo farmy przez wszystkie noce w
miesiacu, nie majac zadnej pewnosci czy tajemniczy intruz sie pojawi.
W kazdym razie nie bylo to zbyt pilne, bo nigdy podczas jego wizyt nic
nie zginelo, a balagan jaki czynil podczas swoich wizyt byl tylko drobna
niedogodnoscia w porównaniu z innymi moimi klopotami.
Postanowilem w pierwszej kolejnosci zajac sie nocnym atakiem wilka.
Udalem sie do miejsca gdzie zwierze przedarlo sie przez ogrodzenie, aby
ocenic straty i zlecic potrzebne naprawy. Na miejsce udalem sie z dwoma
pracownikami.
Gdy tam dotarlismy, stwierdzilem ze w tym miejscu jeden ze slupków
ogrodzenia byl spróchnialy. Zawalil sie, kladac druty na ziemi i
umozliwiajac latwe przejscie do srodka. W tym miejscu ziemia byla w
miare twarda wiec nie dalo sie niczego odczytac ze sladów. Kazalem swoim
ludziom zajac sie naprawa, a sam odszedlem kawalek w kierunku lachy
piasku która byla bardzo blisko dziury w ogrodzeniu. Przyjrzalem sie jej
dokladnie i zauwazylem slady wilczych lap. Pelen zadowolenia z
bystrosci swoich oczu juz mialem odejsc gdy zorientowalem sie ze na
skraju lachy jest jeszcze jeden slad. Zaintrygowany podszedlem blizej i
na skraju lachy, tuz przy trawie, znalazlem odbicie buta. But byl
niewielki, sportowy. Raczej nie mógl nalezec do wielkiego mezczyzny.
Bardziej do dziecka lub kobiety. Ale co oni mogliby robic na tym
odludziu? I co za dziwna zbieznosc czasu z najsciem na mój teren?!
Czyzby to byl slad mojego tajemniczego intruza?
Dokonczylismy naprawy i wrócilismy. Siedzialem w biurze zamyslony.
Dreczyla mnie ciekawosc. Mialem coraz wieksza ochote zglebic tajemnice
nocnych wydarzen. Wreszcie zdecydowalem sie. Ku zdumieniu mojego
personelu wydalem polecenia zakazujace jakichkolwiek polowan na osobe
nachodzaca nocami zabudowania. Zabronilem ploszenia go i wszelkich prób
schwytania. Chcialem zeby poczul sie pewnie i zaczal przychodzic
czesciej, bo wyraznie przyciagalo go cos w moich stajniach. A gdy juz
sie rozzuchwali i bedzie mniej ostrozny ... wtedy zobaczymy.
Czas plynal, meldunki o najsciach, poczatkowo rzadkie, zaczely nabierac
czestosci. Intruz najwyrazniej zaczal wierzyc we wlasne szczescie i
nachodzil moja posiadlosc coraz czesciej. Postanowilem wykazac sie
cierpliwoscia i pozwolic mu rozhasac sie jeszcze bardziej. Polowanie
zaczynalo nabierac rumienców. Kazalem rozsypac przed wejsciami do
wszystkich budynków troche piasku, tak aby zostaly na nim slady nocnego
goscia. Mój pomysl przyniósl efekty juz nastepnej nocy.
Rankiem poszedlem obejrzec slady. Zaczelo sie lato, slonce weszlo
wczesnie, byl poczatek pieknego dnia. Obejrzalem odciski butów przed
pierwsza stajnia. Tak, to ta sama osoba, bardzo podobny slad.
Przeszedlem sie szlakiem pulapek piaskowych, kazda dokladnie ogladajac.
Chcialem przekonac sie gdzie chadza tajemnicza postac. Slady byly tylko
przed stajniami i pomieszczeniami ze sprzetem dla koni. Najciekawsze
jednak bylo to, ze odkrylem je równiez przed zamknietymi drzwiami do
malej stajni. Intruzowi nie udalo sie dostac do srodka, ale ta dobrze
zabezpieczona stajnia musiala go bardzo necic i ciekawic.
Postanowilem dokonac kulminacji polowania i zaczaic sie nastepnej nocy
na poddaszu glównej stajni. Wymknalem sie wieczorem i wdrapalem na
poddasze, uzbrojony tylko w drewniana palke, gdyz jako adept Judo i Wu
Shu nie obawialem sie konfrontacji z napastnikiem. Ulozylem sie na
zgromadzonym pod dachem sianie i czekalem...
Musialem sie zdrzemnac, poniewaz nagle obudzil mnie cichy skrzyp
uchylanych wrót do stajni. Sprezylem sie. Do srodka weszla jakas
zakapturzona postac. Widzialem ja bardzo dobrze, poniewaz stajnie
oswietlala luna swiatla padajaca od pomieszczen mieszkalnych i lamp
oswietlajacych fontanne przed glównym budynkiem. Postac przyczaila sie i
rozejrzala. Rozzuchwalona dotychczasowymi sukcesami i brakiem reakcji
na jej wizyty przez tyle czasu, uznala ze jest sama. Poszla w glab
stajni. Widac bylo, ze czuje sie tutaj bardzo pewnie i zna dobrze to
miejsce. Nagle zdjela kaptur i na jej ramiona i plecy rozsypaly sie
dlugie, lsniace, czarne wlosy. Zamarlem w zachwycie. W stajni stala
piekna kobieta która wlasnie zaczela sie rozbierac! Szybkimi ruchami
pozbywala sie ubrania. Po chwili stala juz naga a Jej skóra zalsnila w
slabym swietle. Podeszla do jednego z boksów i wslizgnela sie obok
stojacej tam klaczy. Patrzylem, jak przyklada swa skóre do siersci
konia, jak ociera sie i przytula. Zanurza dlonie w jego grzywie. Potem
wskoczyla na grzbiet i objela go nagimi udami. Ponownie przytulila sie
do karku konia, nachylila i zanurzyla twarz w jego grzywie. Gleboko
wdychala powietrze i chlonela konska won cala soba. Po pewnym czasie
zsunela sie na dól i pobiegla do skladziku z oporzadzeniem dla koni.
Przemykala po stajni jak lesna nimfa w ksiezycowa noc, kuszaca i
nieuchwytna dla zwyklych smiertelników. Moment pózniej zobaczylem Ja
niosaca narecze konskich akcesoriów i dwie wyciagniete skads, prawie
metrowe rury. Weszla do pustego boksu i zaczela pracowac przy
przyniesionych rzeczach. Robila to szybko i sprawnie. Przepinala paski.
Zmieniala sposób ich zaczepienia, skracala i wydluzala. Chwile pózniej
ku mojemu zachwytowi zaczela na siebie zakladac rózne czesci konskiego
rzedu. Najpierw wlozyla na siebie uprzaz, w której rozpoznalem chomato
dla kucyków. Mocno dociagnela paski. Potem zalozyla sobie uzde.
Przerobila ja tak, ze zapieta odpowiednio mocno, trzymala wedzidlo
miedzy jej zebami. Siegnela po male siodlo nalezace do kucyka i zalozyla
je na siebie. Mocno spiela sie popregiem w talii. Patrzylem
zafascynowany jak nastepnie przywiazuje lejce wiszace z jej uzdy do
uchwytu nad zlobem i wsuwa rece do przyniesionych rur. Oparta na nich i
na nogach przybrala pozycje Klaczy. Uwiazana w konskim boksie zaczela
cichutko rzec, a nastepnie zanurzyla twarz w zlobie pijac z niego wode.
Obserwowalem jak udaje konia, stapajac po boksie, na ile pozwalal Jej na
to postronek, na którym byla uwiazana, rzy i ociera sie o sciany boksu.
Po jakims czasie uwolnila rece z rur, odwiazala sie od sciany i opadla
na kolana. Na czworakach powedrowala do pozostawionych przez siebie
ubran. Z kieszeni plaszcza wyjela wibrator i na moich oczach zaczela sie
zaspokajac. Po chwili juz szczytowala. Zmeczona opadla na siano. Potem
podniosla sie i zaczela rozbierac. Zdjela uzde, odpiela siodlo i
usilowala wyswobodzic sie z chomata. Wahalem sie czy ja teraz zatrzymac.
Podniecenie walczylo z logika. W mojej glowie pojawil sie zaczatek
planu. Juz wiedzialem co zrobie! Tak, pomysl byl iscie diabelski!
Dzisiaj niech moja piekna nieznajoma spokojne zniknie nie niepokojona.
Nastepnym razem bedzie czekala na nia Niespodzianka. I to jaka
Niespodzianka!
Tymczasem Klacz, na powrót przemieniona w kobiete, konczyla sie ubierac.
Zaniosla do magazynu zabrane stamtad rzeczy, zarzucila na glowe kaptur i
rozplynela sie w mroku, jak robila to tyle razy wczesniej. Lecz
dzisiejsza noc byla odmienna. Jak bardzo odmienna, miala sie wkrótce
kruczowlosa pieknosc przekonac. Z glowa wypelniona takimi myslami
pozwolilem cialu zapasc w objecia Morfeusza. Czekal mnie przeciez bardzo
pracowity dzien. Musialem sie odpowiednio przygotowac na wizyte....
Pianie koguta obudzilo mnie wczesnym switem. Przez moment lezalem na
sianie i zastanawialem sie czy nocna przygoda nie byla tylko moim snem.
Przestraszony ta mysla szybko zszedlem na dól. Rozejrzalem sie po pustym
boksie. Na ziemi, czesciowo zagrzebany w sianie lezal skórzany pasek.
Podnioslem go i mocno zacisnalem w dloni. To pasek z chomata dla
kucyków. Na mojej twarzy pojawil sie usmiech. Wiec jednak nie sen, to
jawa! W doskonalym nastroju wyszedlem ze stajni. Zapowiadal sie piekny
dzien i jeszcze piekniejsza noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz